czwartek, 20 stycznia 2011

Dopadła nas choroba.

Niestety... dopadła nas choroba... Ja dawałem sobie radę bez większych problemów. W końcu to nie była psia choroba tylko ludzka... Podobno jakiś wirus ale nikt nie powiedział dokładnie co...
Najgorsze w tym było tylko to, że biedaczyna Hana tak wymiotowała, że gdyby nie zarwana noc i czujna uwaga Her General i Sprawcy mogło by się skończyć odwodnieniem i szpitalem.  Montana walczyła dzielnie starając się spać, odpoczywać no i przede wszystkim pić, pić i jeszcze raz pić....
Zaraziła się również Her General. W jej przypadku choroba była o tyle ważna, że będąc w ciąży mogło to zaszkodzić maleństwu... Obie po ciężkiej nocy odwiedziły lekarzy, którzy zbadali obie pacjentki i doradzili w tej sytuacji. Na szczęście, po prawie dwóch dniach  dziewczynom się poprawiło i teraz jest wszystko w normie. Sprawca też się nie uchronił. Co prawda ominęły go wymioty i inne przygody, ale ogólne złe samopoczucie i przemęczenie dało mu się we znaki. Ja tylko dziękuje, że mnie to nie dopadło... z pewnością byłoby nie za wesoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz